Cześć!
Dziś opowiem o kolejnym koncercie Sylwii Grzeszczak.
Koncert odbył się w Dziwnowie. Pojechałam tam z rodzicami. Udało nam się dostać pod samą scenę. Sylwia była ubrana w czarną bluzkę i pomarańczową marynarkę. Zauważyła mnie w trakcie koncertu i pomachała. Nagle z ust piosenkarki padły następujące słowa:
,,Na maxa dzięki za to wsparcie, ale jest też z nami jedna osoba, którą właśnie zobaczyłam ze sceny i która również wspiera prawie co koncert. I chciałam ją zaprosić. Pewnie nie wie o tym, ale mam ochotę z Tobą pośpiewać. Nie wiem jeszcze, czy się zgodzisz, ale bardzo bym chciała".
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko- artystka stanęła na brzegu sceny, spojrzała na mnie i zawołała: ,,Dawaj do nas!". I nim się obejrzałam, zostałam wniesiona na scenę przez mojego tatę. Chwilę później Sylwia przytuliła mnie. Spytała, czy mam ochotę zaśpiewać. Odpowiedziałam twierdząco. Podeszłyśmy do brzegu sceny. Sylwia poprosiła mnie, abym powiedziała, jak mam na imię. Nie ukryła jednak, że się znamy. Szeptem poinformowała mnie, że wykonamy utwór ,,Małe rzeczy''. No i zaśpiewałyśmy. Po koncercie podziękowałam Sylwii za tę cudowną niespodziankę. Artystka ze śmiechem przyznała, że cała akcja była spontaniczna. Nie potrafiłam się z nią zgodzić. Doskonale pamiętałam naszą rozmowę po koncercie w Sopocie. Sylwia powiedziała wtedy: ,,Musimy jeszcze kiedyś wjechać na scenę, bo tradycję trzeba podtrzymywać". Trochę mi głupio, ale muszę przyznać, że wtedy potraktowałam te słowa jako żart. Płakałam ze szczęścia przez całą drogę powrotną do domu.
Dziękuję za uwagę!
Natka
Komentarze
Prześlij komentarz